poniedziałek, 26 października 2015

NOWA ZAKŁADKA!!

A więc....
Tak jak pisze, dodałam nową stronę, na którą, mam nadzieję, zajrzycie <3
Zakładka pt: " Pytania do bohaterów" służy do tego,
 abyście wiedzieli o tym opowiadaniu więcej...
Mam nadzieję, że dzięki temu wczujecie się w postacie i zrozumiecie ich,
oraz ich zachowanie...
Zależy mi na tym, abyście odczuwali ich uczucia i rozumieli ich reakcje, na niektóre czynności...
Czekam na pytania :**

Rozdział 5

**Oczami Ashley (następny dzień, obiad w wielkiej sali)**
- witam drodzy uczniowie, mamy dla was specjalne ogłoszenie.- powiedziała McGonagall stając przy mikrofonie. - za kilka tygodni święta, a my zrobimy coś zupełnie innego. 24 grudnia, zaprosimy na kolacje wasze rodziny, a jeśli będziecie chcieć, to także przyjaciół- powiedziała.- powiem wam już, że wolne macie od 10 grudnia. A lekcje zaczynają się z powrotem 07 stycznia. Ferie będą od 20 stycznia do 7 lutego.
Ale o tym jeszcze będziemy mówić. Możecie wrócić do swoich zajęć- mówiła, a po skończonej przemowie każdy wrócił do swoich spraw.
- emm...znamy się już sporo czasu, a ja nawet nie wiem, czy macie jakieś rodzeństwo i jacy są wasi rodzice- zaśmiała się Van.
- to hmm... moja mama ma na imię Rebeka a ojciec Cristof. Mam młodszego brata, Lucasa, ma 2 lata.- powiedziała Alexa.
- moi rodzice nazywają się Priscila i Frank. Jestem jedynaczką- uśmiechnęła się Eve.
- moja mama ma na imię Ellen, a tata Gregore. I też jestem jedynaczką.- również się uśmiechnęłam.
- a ja mam starszego brata Carola, mamę Jamie i tatę Henrego- powiedziała Nessa.

**po obiedzie**
- co wy na to, aby zabrać Ron'a, Hermonię i Harry'ego i się przejść?- zapytała Over.
-okey- uśmiechnęłyśmy się po czym wszystkie poszłyśmy szukać wspomnianych wcześniej osób.
- Hermiona!- zawołałam widząc dziewczynę. Odwróciła się w moją stronę i razem z Harry'm i Ron'em podeszła do nas.
- Co wy na to aby się przejść?- zapytała Alex.
- pewnie- powiedział za wszystkich Potter więc wyszliśmy z Hogwartu.
- Hermiona co ci jest?- zapytała Nessa brunetki. Faktycznie, Granger była dziś trochę zamyślona...
- nic..wszystko okey- odparła blondynka.
- na pewno?- chciałam się upewnić.
- na pewno- rzekła po czym się uśmiechnęła.
Po jakimś czasie byliśmy...za Hogwartem. Pod jedną wieżą. Usiedliśmy na trawie i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Około godziny 18:30 wróciliśmy do szkoły.

Po kolacji pożegnałam się ze wszystkimi, ponieważ musiałam iść do łazienki.
Gdy opuściłam pomieszczenie, ruszyłam w stronę dormitorium. Zobaczyłam Dracona. Ale nie był on sam.. Był z Tori, Pansy, Gregory'a i Vincent'a... Stał z nimi...Neville! Oni się po prostu z niego śmiali!
- no tak, tak Longbottom...jeślibyś jeszcze wolniej myślał, zacząłbyś się cofać-
zakpił Draco, a cała grupa się zaśmiała.
-  Malfoy!- znikąd pojawił się Hrry i Ron, a ja dalej obserwowałam to z ukrycia.
-Co jest bliznowaty?- zaśmiał się blondyn.
- Możesz go zostawić?- zapytał wściekły Weasley.
- Nie nie może- wtrąciła się Pansy.
- ktoś cię pytał o zdanie?- warknął Ron.
- Longbottom, przecież nic się nie dzieje. Prawda?- Malfoy zwrócił się do Neville'a, a chłopak tylko spuścił głowę.
- Czy ci do reszty odwaliło Malfoy?- zapytał Harry,
- mi odwaliło...?- nie dokończył, bo brunet mu przerwał.
- Zmieniłeś się...wiesz, że ona cierpi...-szepnął. Słyszałam. Po co mu to mówił?!
- a co mnie interesuje jakaś nędzna szlama?- zakpił.
Moje oczy zaszły łzami. Obraz się zamazywał. Szybko odbiegłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Czemu mi to zrobił...?


**Oczami Draco**
Widziałem. Widziałem ją. Wiem, że mnie słyszała.
Słyszałem jak odbiega. Miałem ochotę pobiec za nią i wszystko wytłumaczyć.
Ale nie mogę. Muszę wytrzymać.
- coś jeszcze Potter? Wiesz już że A..ta szlama mnie w ogóle nie interesuje, więc co tu jeszcze robisz?- zakpiłem.
-wiesz co? Sam nie wiem co tu jeszcze robię. Szkoda mi tylko że ASHIS przez Ciebie tyle ucierpiała- Powiedział. Wiedział, że przegiął. Wiedział, że nie powinien mówić do niej Ashis. Wiedział, ile to dla mnie znaczy. Chciał mnie złamać.
Ale nie mogę.
Nie mogę się poddać.
Muszę walczyć dalej.



**Oczami Ash, 10 listopad**
Nienawidzę go! Nienawidzę!
Dupek! Idiota! Debil! Ehh...szkoda słów!
Nienawidzę go! Po prostu nienawidzę!
Kogo nienawidzę? Draco.
Ten debil od kilku dni niszczy mi życie!
Co dziś zrobił? Neville'a,  gdy powiedziałam mu, aby przestał, zaczął się śmiać z...Alex. Dziewczyna jest bardzo wybuchowa, więc....no rzuciła jakieś zaklęcie, a ten debil się schylił, więc odbiło się od lustra, a od lustra w żyrandol, ten spadł proso przed nogi Snape'a. Wzięłam winę na siebie. Alex chciała powiedzieć prawdę, mówiła.
Potem dołączyła się też Eve, a z nią Van. Za Al wstawił się też Dylan, za Eveline Peter, a za Nesse Eric. No i skoro oni się też wstawili do tego wszystkiego doszło kilka osób. Psor się wkurzył i ukarał całą grupę, fajnie co nie? Wyczujcie ten sarkazm...eh...
No i jestem z dziewczynami w drodze do wielkiej sali. Przy obiedzie profesor dobierze nas w sześcioosobowe grupy. Potem w dwójki. No i będziemy chodzić do lasu z Hagridem. jedna rupa na jeden dzień. Po 21:00.
- Witam was na kolacji, em....słyszałem, że dziś osoby, które miały lekcje z profesorem Severusem Snape'm, podpadły mu.Wiedzą jaka będzie kara. Teraz zapraszam profesora- mówił Dumbledor.
- a więc, nie zacznę już dobierać was w grupy.
Grupa pierwsza:
  Jamie Coleman z Freddie Wilson
  Pansy Parkinson z Ashley Colins
  Cody Oldman z Emily Smitch
Grupa druga:
  Eveline Over z Betie Hick
  Dennis McLewis z Victorią Murphy
  Marie Baker z Alex Sparks.
Grupa trzecia:
  Draco Malfoy z Blaise Zaibini
  Dylan Jones z Lily Traver
  Jack Flynn z Bobbie Smipson
Grupa czwarta:
  Peter Morgan z Eric Parker
  Cece McCras z Katie Edwards
  Michael Fosher z Gabi Baines
Są cztery grupy. Pierwsza grupa idzie dziś. Druga jutro itd. O godzinie 20:55 idziemy...macie czekać na schodach przed szkołą- powiedział psor i zszedł z podestu.
- bosz.... najchętniej to zabiłabym go gołymi rękami..- warknęłam smarując kromkę chleba.
- kogo chcesz zabić?
- zapytała Hermiona dosiadając się do nas z Ronem i Harry'm.
- Malfoya- znów warknęłam.
- co znów odwalił ten debil?- zapytał Potter, a ja opowiedziałam im całą historię.
- co za palant!- krzyknął Weasley.
- kto znów jest palantem?- zapytała Dra...Malfoy pojawiając się obok.
- kto? To chyba jasne, że ty- warknęłam.
- o jacie...królewna boi się iść do lasku?- zadrwiła Parkinson.
- weź się już ucisz Parkinskon- warknęła Granger.
- ej, ej, ej, trochę szacunku szlamo- warknęła brunetka.
- za dużo sobie pozwalasz...- mruknęłam pod nosem.
- co? To mnie czy ciebie zostawił przyjaciel? To ja byłam za mało dla niego dobra, czy ty? To ty czy ja nie zasługiwałam na jego przyjaźń?- zapytała Pansy. Spojrzałam na Malfoy'a, tak jakby się...zmieszał? Może mi się zdawało... Mój wzrok znów skierował się na Parkinson.
- Skoro mnie zostawił, to znaczy, że nie był prawdziwym przyjacielem. To nie ja byłam dla niego za mało dobra, tylko on myślał, że jest lepszy. To nie ja nie zasługiwałam na jego przyjaźń, skoro to on mnie nie doceniał. Skoro nie chce mnie znać to już ie moja wina. Mogę powiedzieć, że już mnie to nie obchodzi...- mówiłam, ale brunetka mi przerwała.
- myślisz, że ci uwierzymy? Każdy wie, że byłaś w nim szaleńczo zakochana, więc...- nie dokończyła. Tym razem to ja jej przerwałam.
- Powiem tyle: Byłam nim zauroczona. ZAUROCZONA. Rozumiesz? Każdy wie, że to ty straciłaś dla niego głowę- uśmiechnęłam się po czym bez słowa odeszłam.
Zaraz mnie szlak trafi!!Ygh...Mam ich dość!

**Oczami Pansy**Nowość**
Co ona powiedziała?!
- Emm....Pansy...Ty tak na serio?- zapytał Goyle.
-ale co?- udawałam głupią.
- bujasz się w Malfoy'u?- zapytał Blaise.
- nie.- skłamałam.
- Parkinson, lepiej już nie kłam. Nic ci to nie da.- zaśmiała się Sparks. Egh! Nienawidzę ich!


**Oczami Ashley**
Już jest 20:50 więc żegnając się z przyjaciółkami ruszyłam w stronę umówionego miejsca.
- są wszyscy?- zapytał Snape. Gdy zobaczył, że cała grupa est obecna, ruszyliśmy w stronę domu Hagrida.
- witam was!- uśmiechnął się leśniczy na nasz widok.- Severusie, możesz już iść.- zwrócił się do profesora, którego chwilę potem nie było.- Wiem jak jesteście podzieleni, więc...Pansy i Ashley pójdą w tamtą stronę, Jamie i Freddie w tamtą a Cody i Emily w tą.- powiedział gdy byliśmy w lesie- ja z Kłem idziemy w tam- dodał. Każda dwójka miała lampy naftowe, więc widzieliśmy...nawet. Z Parkinson szłyśmy w ciszy, dopiero po jakimś czasie dziewczyna się odezwała.
- nadal nie rozumiem, jak Draco mógł z tobą chodzić- powiedziała.
- to już nie moja wina, że nie rozumiesz- powiedziałam.
- on jest przecież Malfoy'em, Ślizgonem, jak mogłaś mu się podobać?- dziwiła się.
- też się dziwię, że mi się podobał...Myślałam, że jest inny...ale nadzieja matką głupich- odparłam rozglądając się. Po chwili dostałyśmy się na...polanę? Nidy tu nie byłam...
- słyszałaś to?- zapytała odwracając się w drugą stronę. Spojrzałam w stronę, którą patrzyła brunetka. Ucichłyśmy. Po chwili zauważyłam coś...białego...w jakiejś mazi...
- to Iferius- powiedziałam do Parkinson.
- że c-co?- nie zrozumiała.- Wiejemy!- pisnęła i odbiegła, a ja za nią. Spojrzałam przez prawe ramie i dostrzegłam to coś. Biegło za nami.-Cruciatus!- krzyknęła Pansy mierząc w niego różdżką. To nic nie dało. No tak! Inferiusy nie odczuwają bólu, więc zaklęcia takie jak Cruciatus nic nie dadzą....myśl Ashley, myśl..- czemu nic mu się nie stało?- zapytała Parkinson.
- To Inferiusy. One nie odczuwają bólu....pamiętasz jakie było zaklęcie- pytałam nie przestając biec.
- nie...!- pisnęła.
- emmm...Incendio!- krzyknęłam z wymierzoną różdżką w "to coś". Po chwili przed Inferiusem pojawiło się pełno płomieni. Inferius zniknął...po prostu zniknął...Nie wiem czy się spalił czy...nie wiem co....
-nic ci nie jest As...Pansy?- Malfoy. Czy on chciał powiedzieć Ash?
- emm...nie, ale ona chciała rzucić na mnie zaklęcie, żeby to coś zajęło się mną, a nie nią!- krzyknęła wskazując na mnie. Myślałam, że większego szoku nie dostanę, ale....
- Pansy nie kłam.- on to powiedział. ON stanął po mojej stronie.
- c-co?- zdziwiłam się, a Draco na mnie spojrzał.- czemu to powiedziałeś? Czemu stanąłeś po mojej stronie?- nie wierzyłam.
- no...em....- jąkał się. Niestety nie skończył, ponieważ Hagrid mu przerwał.
- co to było? Co was goniło?- zapytał.
- Inferius- szepnęłam, a leśniczy pobladł.
- On tu jest...jest gdzieś blisko...- szeptał.
- kto tu jest?- zapytał Oldman. Rubeus spojrzał na Malfoya, a blondyn zbladł. Zrozumiałam. Ale czemu Draco tak zareagował.
- możemy...?- zaczęłam, ale Hagrid mi przerwał.
- nie, że możecie, wy MUSICIE iść teraz do szkoły. Malfoy, ty idziesz do Sanpe'a i pytasz o wiesz co. Colins, ty i reszta idziecie do McGonagall i czekacie na Dracona i profesora Severusa. Teraz. Szybko.- rozkazał.
O co chodzi?!



**Oczami Draco**
Nikt o tym nie wie. Nikt oprócz Hagrida i Dumbledora.
Jednak nikt prócz Dumbledora nie wiedział, że Snape też jest Śmierciożercą.
- Profesorze Snape!- krzyknąłem wbiegając do gabinetu nauczyciela.
- a ty czego ty Malfoy?- zapytał chłodno. Żadna nowość.
- Inferius był w lesie i napadł na Ashley i Pansy.- powiedziałem na jednym wdechu. "Nietoperz" wstał z krzesła.
- Tą twoją Colins? Mówiłem ci, żebyś sprawił, aby cię znienawidziła!- krzyknął.
- robiłem wszystko! Płakała przeze mnie! Mówiła każdemu, że mnie nienawidzi!- mówiłem.
- sama siebie oszukiwała...- szepnął cicho.
- co to znaczy?- zapytałem nie ogarniając.
- że dalej...eh...no wiesz...- mówił. Wiem. Już wiem.
- ile mamy czasu?- zapytałem.
- mało- szepnął patrząc w okno.
- mamy iść do profesor McGonagall...- szepnąłem.- dlaczego pomagasz mi chronić Ashley?- zapytałem o to, o co od dawna chciałem zapytać. Snape dalej patrząc w okno powiedział:
- Ashley nie zna swoich prawdziwych rodziców....Nie pochodzi z rodziny mugoli....jej rodzice byli czarodziejami....- mówił, a ja nie mogłem w to uwierzyć.- Przyjaźniłem się z jej ojcem...Był dobrym człowiekiem....Jedyny, który był po mojej stronie w czasach szkolnych...Pokochał jakąś dziewczynę....ona urodziła mu dziecko... Ashley...Chciała ją zabić...nie miała zamiaru zostać matką w wieku dwudziestu dwóch lat...Ellington (Wera wiesz o co chodzi xD- od aut) na to nie pozwolił...Gdy się urodziła....wszystko wróciło do normy...Dalej się przyjaźniliśmy....ale jej matka....zniknęła. Po prostu zniknęła....niektórzy mówią, że zmieniła nazwisko...i po prostu nikt jej więcej nie widział....Jej ojca ktoś zabił....ale nikt nie wie kto. Kilka osób podejrzewa, że to była mata Ashley...młoda nie miała żadnej bliskiej rodziny....ojciec umarł jej, gdy miała chyba trzy miesiące...zabrałem ją do dalekiej ciotki, była mugolką, ale zrozumiała....wstyd jej było za własną siostrę...więc przyjęła Ashley pod swój dach....Ellington obiecał sobie, że nigdy nie pozwoli, aby ktoś ją skrzywdził, ale niestety nie mógł tego dokonać...dlatego zrobię to za niego...- mówił. Nie wierzę...Ash....gdyby tylko wiedziała...
- Aaaa!- usłyszałem pisk Ashley. Spojrzałem na profesora i razem wybiegliśmy z gabinetu. Chwilę potem byliśmy w sali McGonagall.
- co się stało?- zapytałem wbiegając do pomieszczenia.
- Ash się przejęła całą tą sytuacją i się zamyśliła. Pansy wkradła się do jej myśli i czyś wystraszyła, ale ani jedna ani druga nie chcą nam powiedzieć...od tego czasu Ashley siedzi na parapecie i patrzy w okno.- wytłumaczyła....Hermiona. Skąd ona się tu wzięła?
Podszedłem do Colins i delikatnie dotknąłem jej ramienia. Ona wtedy zrobiła coś, czego bym się nie spodziewał, a mianowicie...przytulił mnie. Tak po prostu przytuliła.
- ja-ja..przepraszam- szepnęła przestraszona i chciała się ode mnie oderwać. No właśnie, chciała, ale tym razem to ja ją przytuliłem.
- przepraszam- szepnąłem.
- c-co? Za c-co?- pytała.
- za to, że pozwoliłem ci tyle cierpieć, za to, że cię okłamałem, za wszystko- tłumaczyłem.
- c-co?- dalej nie rozumiała. Nie dziwię jej się.
- bo..- zacząłem. No właśnie zacząłem.
- to dziś. Musimy to skończyć- szepnął Severus.
Czyli się zaczyna....?  


Co się zaczyna??? Za niedługo się dowiecie xDD
Mam nadzieję, że rozdział się podoba <3
Czekam na wasz opinie ;**
Mam nadzieję, że i pod tym postem pojawią się komentarze :)
To....do zobaczenia <33





środa, 21 października 2015

One Shot cz 2

Zapraszam na drugą część One Shota : ,,Czy wróg mojego brata, może okazać się prawdziwą miłością? "
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)

**W Hogwarcie**
Uczniowie zostali wpuszczani do szkoły, przez wielkie drzwi. Wszyscy ruszyli do sali. Tzw. Wielkiej Sali. Pierwszoklasiści zostali zaprowadzeni pod podest, na którym stał długobrody mężczyzna.
- Witam was moi drodzy, jestem Albus Dumbledore.  Zaczął się następny rok szkolny. Mam przyjemność witać pierwszoklasistów wśród nas. Bardzo mi miło znów zobaczyć uczniów, którzy uczęszczali do Hogwartu już w tamtym roku. A teraz coś do pierwszoklasistów. Moi drodzy, zaraz osoba wskazana podejdzie do mnie, a ja nałożę jej Tiarę Przydziału, która zdecyduje, do jakiego domu będzie należeć uczeń. A teraz zapraszam do siebie...- dyrektor zaczął wywoływać osoby. 
- Ashley Potter- zawołał Dumbledore, a na scenę weszła wspomniana brunetka.
- Gryffidor!- oznajmiła tiara, po założeniu jej na głowę dziewczynki.
- Harry Potter!- krzyknął Albus, a brat Ashley wszedł na podest, a dyrektor założył mu tiarę.
-Gryffindor!- oznajmiła tiara. Hermiona i Ron także trafili do Gryffindoru, co ucieszył o całą czwórkę.

Po skończonym powitaniu. Wszyscy udali się do swoich domów. 

Na drugi dzień już były lekcje. Hermiona, Harry i Ron mieli OBPM, a Ashley miała zielarstwo. 
- Witam drodzy uczniowie- powiedział nauczyciel.- jestem Severus Snape. Jest to lekcja o obronie przed czarną magią. Nie toleruję spóźnień i rozmów na lekcji. Więc zaczynajmy...-zaczął mówić. -... zaraz mi pokarzecie na co was stać. Pokażecie mi pojedynek, ja wybieram z kim będziecie walczyć.- powiedział i zawołał jakiś dwóch chłopaków, potem walczył chłopak z dziewczyną, a potem znów dwóch chłopaków.- Harry Potter i...Draco Malfoy- powiedział. Blondy i brunet wyszli na środek.
- i...zaczynajcie - powiedział Snape.
Chłopcy spojrzeli na siebie morderczym wzrokiem, Potter rzucił zaklęcie w stronę Draco, ale blondyn odbił zaklęcie. Jedenastolatkowie  zaczęli rzucać zaklęcia coraz szybciej, a gdy brunet nie zauważył, Malfoy rzucił zaklęcie, przez co Harry poleciał kilkanaście metrów dalej.
- Koniec!- krzyknął Severus zauważając, że czas się skończył.- wygrał Malfoy- oznajmił. Zabrzmiał dzwonek więc wszyscy opuścili salę.
- i co Potter? Nie wiedziałem, że jesteś tak słaby.- zaśmiał się Draco stając za Potterem.
- myślałem, że ty nic nie wiesz.- oznajmił brunet.
- to nie myśl, bo ci to nie wychodzi.- oznajmił Malfoy.
- Harry!- usłyszeli jakąś dziewczynę. Wspomniany chłopak odwrócił się w jej stronę i pomachał, a ona do niego podeszła.
- cześć- przywitała się.
- cześć Ashley- uśmiechnął się. Brunetka spojrzała na chłopaków stojących przed jej bratem. Jej wzrok utknął w stalowo-niebieskich oczach blondyna. Chłopak także nie mógł oderwać wzroku od jej szarych tęczówek.
- Emm...Draco jestem- uśmiechnął się do niej.
- Ashley- zarumieniła się delikatnie.
- Co?!- pisnął Harry, a oni na niego spojrzeli.-Ash, idziemy- oznajmił łapiąc siostrę za nadgarstek.
- au!- pisnęła, a brunet poluźnił uścisk
- a ty kim niby jesteś żeby jej rozkazywać?- zapytał Malfoy.
- jej bratem- warknął, a oczy blondyna przypominały teraz pięciozłotówki.
- bratem?!- teraz to on pisnął.
- tak, bratem- potwierdził Potter i ciągnąc swoją siostrę, która wysłała tęskne spojrzenie Draconowi, poszedł w stronę domu Gryffonów.

Tak to się wszystko zaczęło.
Poznali się w wieku jedenastu lat w Hogwarcie, szkole magii i czarodziejstwa.
Harry i Draco się nienawidzili, lecz to jej nie przeszkadzało.
 Nie spędzali ze sobą dużo czasu...tylko w osobności od innych..
Wszyscy uważali, że ta dwójka się nienawidzi.
Tak to zresztą wyglądało.
To samo przez dalszą naukę w tej szkole.
Czyli do siódmej klasy.
Więc przenieśmy się rok później.


**Oczami Ashley**
Jest 15 czerwca. Sobota. Zbliża się koniec roku szkolnego.
Tyle się wydarzyło w tym roku... Ta cała akcja z komnatą tajemnic, porwanie Ginny...
Harry zabił 
Akurat jem obiad razem z Gryffonami.
- Ashley, ja muszę iść, Ron pójdzie ze mną bo musi mi w czymś pomóc- Harry wyrwał mnie z moich zamyśleń.
- emm...okey...ja też się będę powoli zbierać- powiedziałam i spojrzałam na Hermionę.
- i tak muszę pomóc Nevill'owi.- powiedziała brunetka.
- to ja idę..pa- powiedziałam i szybko opuściłam wielką salę. Gdy spojrzałam na zegar, biegiem popędziłam w umówione miejsce.
Zobaczyłam, że jestem jeszcze sama, więc usiadłam na ławce. Po chwili poczułam czyjąś dłoń na swoich oczach.
- Draco...- szepnęłam z uśmiechem, a chwilę potem znów wszystko widziałam, a blondyn usiadł obok mnie.
- skąd widziałaś?- zapytał.
- ciebie trudno nie rozpoznać- zaśmiałam się.
- hmm...to co idziemy- zapytał.
- pewnie- uśmiechnęłam się. Oboje wstaliśmy i w ciszy zaczęliśmy spacer. Cisza nie była jakaś krępująca, tylko przyjemna.
- co ty na lot na miotle?- zaproponował Malfoy po długiej ciszy.
- ale...-zaczęłam, ale nie dane było mi dokończyć.
- nie bój się, rozmawiałem o tym z Dropsem, zgodził się- zaśmiał się.
- ty, pytałeś kogoś o zdanie?- zdziwiłam się.
- no co? Czasami mogę być miły- uśmiechnął się, co ja odwzajemniłam. Po chwili pobiegliśmy po nasze miotły, a chwilę potem unieśliśmy się w górę.
                Do pokoju wróciłam dopiero koło 20. Otwarłam spokojnie drzwi i po cichu
 weszłam do pokoju. 
- Ashley Patrishio Potter- warknęła Hermiona zaświecając światło. No to się wkopałam!
- gdzie ty byłaś?- zapytała Katy.
- emm...no...tu i...tam- jąkałam się.
- wiem z kim byłaś!- do pokoju jak torpeda wleciała Gabi.
- c-co?- jąkałam się.
- przed chwilą widziałam cię jak przytulałaś się z...- nie dokończyła bo zatkałam jej usta dłonią.
- powiem wam, ale musicie mi obiecać, że poza wami, nikt nie będzie o tym wiedział- powiedziałam poważnie, na co dziewczyny przytaknęły.
- to z kim byłaś?- zapytała Greanger.
- z..no z ....- dalej się jąkałam.
- z Malfoy'em- pisnęła Horeas (Nazwisko Gabi)
- co?- nie wierzyły.- od kiedy wy się..no..ten...- jąkała się blondyna ( Katy)
- akceptujecie?- dokończyła Hermiona.
- em...od zawsze...wiecie przecież, że gdyby Harry się o tym dowiedział, to by mi na to nie pozwolił- mówiłam.
- no ja mu się nie dziwie...przecież to Malfoy. Dziewczyno przejrzyj na oczy! On nie jest ciebie wart!- krzyknęła brunetka (Hermiona).
- co?!- pisnęłam- ty go nie znasz...mamy dopiero dwanaście lat, ale kurde wiem jaki on jest! Zamiast go krytykować, mogłybyście dać mu szanse, a nie od razu skreślać. On nie jest taki!- krzyknęłam, po czym wbiegłam do łazienki, nie myśląc o tym, szybko się umyłam i przygotowałam do snu. Gdy weszłam do pokoju, zignorowałam dziewczyny i położyłam się na łóżku. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


**Rok 1993, Oczami Ashley**
W tym roku poznałam mojego wujka, ojca chrzestnego Harry'ego- Syriusza Blacka.
Powiem tyle- dużo się działo. 
Jest maj. Dokładnie 11.
Właśnie siedzę na trybunach. Dziś gra mecz Slytherin i Płonące Miotły. Jest remis 13 do 13. W Slytherinie szukającym jest Draco, a w Płonących Miotłach Gabriel R. Myers. Malfoy zbliża się do znicz i....Gabriel go popchnął, przez co blondyn skręcił w lewo.
Na trybunach zaczęli wrzeszczeć były coraz głośniejsze piski.
- Draco dalej! Uda ci się!- krzyczałam coraz głośniej.
Blondyn szybko zawrócił i podleciał do Myersa. Oboje mieli znicz na wyciągnięcie ręki.
- Draco szybciej! Dasz radę!-krzyczałam.
Chłopak wyciągnął rękę i....złapał. Złapał!
- Aaaaa!!!!- wszyscy zaczęli piszczeć. Gdy ogłoszono zwycięstwo Ślizgonów, a ci zeszli z boiska, czym prędzej popędziłam w stronę namiotów- szatni. Stanęłam przed wejściem i czekałam na blondyna. Po chwili zobaczyłam Marcusa Flinta- kapitana drużyny.
- o cześć, ty jesteś siostrą Pottera, tak? Emm...?- zaczął.
- Ashley- odparłam.
- co tu robisz?- zapytał.
- czekam na kogoś- powiedziałam znużona.
- a to niby na kog..?- nie dokończył bo mu przerwano.
- Ash!- zawołał Draco, a ja się uśmiechnęłam po czym go przytuliłam.
- gratulacje- powiedziałam gdy się od siebie oderwaliśmy.
- o co chodzi?- zapytał Miles- obrońca drużyny.
- em..no...to my już idziemy- powiedział Malfoy ciągnąc mnie za dłoń.


**Rok 1994, Oczami Ashley**
Dziś jest bal. W tym roku jest odgrywany Turniej Trój magiczny. 
Na bal idę sama. No tak jakby...No bo idę z Draco, tylko, że nikt o tym nie wie. Dalej się boję, jakby na to wszystko zareagował mój brat...
- Ashley, jesteś gotowa?- zapytała Hermiona ubrana w białą sukienkę. Wyszłam z łazienki. Miałam na sobie różowo-czarną sukienkę.
- Wyglądasz ślicznie- powiedziała Greanger.
- ty również- uśmiechnęłam się.
Obie opuściłyśmy swój pokój i ruszyłyśmy w stronę sali. Drzwi były otwarte więc weszłyśmy do środka. Hermiona poszła od razu do Wiktora, a ja podeszłam do stolika z przekąskami.
Po chwili dostrzegłam osobę, której szukałam.
- hej- przywitałam się z blondynem, gdy ten do mnie podszedł.
- cześć... ślicznie wyglądasz- powiedział, przez co się zarumieniłam.
-emm...dziękuję- uśmiechnęłam się.
- zatańczysz?- zapytał wyciągając rękę. Spojrzałam, za Draco i ujrzałam Harryego. Brunet był zajęty rozmową z Ginny, więc raczej nic nie zauważy. Uśmiechnęłam się szeroko i złapałam dłoń blondyna, a on zaprowadził mnie na parkiet i mocno do siebie przyciągnął. Zaczęliśmy tańczyć, najpierw poleciały szybkie piosenki, a potem jedna wolna. Zaczęliśmy się kołysać w rytm melodii, patrząc sobie w oczy. Patrzyłam w ego stalowe tęczówki i zauważyłam iskierki. Albo mi się przewidziało...Nic się nie liczyło. Poza nim. Nic dla mnie nie istniało. Poza chłopakiem patrzącym mi w oczy. Teraz coś zrozumiałam. Dopiero teraz. Zakochałam się. Zakochałam. Kocham tego blondyna, który przede mną stoi. Zawsze go kochałam.
Od samego początku. Kocham go...


**rok 1995, Oczami Draco**
Nie mogę! Nie potrafię już tego dalej znieść! Mam 15 lat, a dalej jest tak samo, jak rok temu!
Jest koniec roku...Muszę jej to powiedzieć!
Pobiegłem w stronę wielkiej sali, gdzie powinna teraz być Ash.
Byłem już przed salą, ale coś mnie zatrzymało, mianowicie zobaczyłem  Ashley i Marcusa.
Wiem, że nie powinienem,  ale postanowiłem podsłuchać o czym rozmawiają.
- gdzie idziesz?-zapytał Potter stając za mną.
- tak, na pewno ci powiem, bo to twój interes Potter - zaśmiałem się.
- Ygh.... - mruknął i odszedł, a ja zacząłem słuchać rozmowy Ash i Flinta.
- Ale Ashley..
- co Ashley? Powiedziałam nie i zdania nie zmienię
- czemu nie?
- bo mam cię dość! Odczep się ode mnie!
Po skończonej rozmowie usłyszałem kroki, więc trochę się cofnąłem i udawałem, że zmierzam w stronę wielkiej sali.
- Hej Ash- uśmiechnąłem się.
- em..hej Draco, przepraszam, ale nie mam teraz ochoty na rozmowę z kimś, potem pogadamy- powiedziała i odbiegła.
**3h później**
Dobra, muszę się wziąść  w  garść.
Ubrałem pelerynę niewidkę i ruszyłem w stronę dormitorium Gryffonów. Akurat Parvati wchodziła do środka, więc szybko przeszedłem przez obraz. Gdy nikogo już ie było na korytarzu, ściągnąłem pelerynę i zapukałem do drzwi. Usłyszałem ciche kroki, a potem ktoś nacisnął klamkę. Drzwi otwarła Ashley.
- emm...hej, możemy porozmawiać?- zapytałem, a brunetka otworzyła szerzej drzwi i wpuściłą mnie do środka. W ciszy usiedliśmy na kanapie.
- muszę ci coś powiedzieć- powiedzieliśmy w tym samym czasie, na co się zaśmialiśmy.
- mów pierwszy/a- znów ten synchron. Ash pokiwała głową na znak, że mam zacząć.
-emm...powiem wprost. Od kiedy cię poznałem, moje życie nabrało barw. Pamiętam ten moment, jak pierwszy raz cię zobaczyłem. Byłaś taka niewinna i delikatna. Pamiętam też, kiedy pierwszy raz, gdy stanęliśmy przed sobą. Wiem, że twój brat za mną nie przepada, ze wzajemnością. Ale to nie powstrzyma moich uczuć do Ciebie. Wtedy na balu... gdy tańczyliśmy wolnego, pamiętam twoje oczy, pierwszy raz dostrzegłem coś takiego...Wtedy zrozumiałem, że nie jesteś dla mnie tylko przyjaciółką, jesteś czymś więcej. Ja...ja...ja cię kocham- szepnąłem pod koniec. Spojrzałem na dziewczynę, a ona nic nie mówiła. Już wstałem i miałem wyjść z pokoju, ale poczułem silne pociągnięcie za krawat, a chwilę potem jej słodkie usta na moich. Na początku byłem oszołomiony, ale długo to nie trwało i  odwzajemniłem gest, uśmiechając się przez pocałunek.
- też cię kocham- szeptała pomiędzy pocałunkami.


**1996, Oczami Draco**
Szybko wbiegłem do łazienki. Spojrzałem w lustro i zdjąłem sweter. Mam dość. Mam dość wszystkiego. Nie jestem taki! Nie potrafię kogoś zabić! Nie mogę...
- co tu robisz?!- zapytał Harry pojawiając się w progu.
- zostaw mnie w spokoju!-krzyknąłem- Ekspeliarmus!
Brunet uniknął mojego zaklęcia.
Zaczęliśmy rzucać w siebie zaklęcia.
Usłyszałem "Sectusempra". Potem przeszył mnie niewyobrażalny ból. Nie umiałem wytrzymać. Upadłem. Ból był niewyobrażalny. Zobaczyłem pełno krwi...
Kątem oka zauważyłem Harry'ego, który mi się przygląda.
- Aaaa!- usłyszałem głośny pisk, a potem ktoś przyłożył dłoń do mojej twarzy.- Draco, słyszysz mnie?- Ash.
- yhym..-mruknąłem.
- Harry! Idź po profesora Snape'a!- krzyczała, a on dalej stał- No idź!-znów krzyknęła- Będzie dobrze...-szeptała gładząc mnie po policzkach.
- Odsuń się- rozkazał Severus, a brunetka szybko się ode mnie odsunęła. Snape zaczął jeźdxić różdżką po mojej klatce piersiowej, mówiąc cicho zaklęcia.
Po chwili, krew już ze mnie nie leciała, a po rozcięciach na moim ciele, nie było śladu.
Snape i Ash pomogli mi wstać, profesor wyszedł i kazał Ashley, aby pomogła mi dojść do pielęgniarki. Mieliśmy już opuścić łazienkę, ale zatrzymał nas głos Harry'ego.
- co robiłaś w męskiej łazience?- zapytał. Sam byłem ciekaw więc spojrzałem na brunetkę.
- Jak weszłam do sali, podbiegła do mnie Parvati. Powiedziała, że poszedłeś za Draconem do łazienki. Nie było się trudno domyślić, że coś się stanie.- odpowiedziała.



**1997, Oczami Ashley**
Dobiega koniec.
Draco jest śmierciożercą.
To koniec.
Wszystko się zmieni.
Jest wojna.                                                                                                                                 Stoję na schodach przed Hogwartem, tak jak reszta uczniów.
Oprócz Harry'ego.
W naszą stronę zmierza armia Voldemorta. Po lewej stronie Toma Riddle'a idzie Hagrid. Niesie kogoś na rękach... Przecież to...Harry!
- Nie! Harry!- krzyknęłam i miałam pobiec w jego stronę, ale poczułam silny uścisk na moim ramieniu. Odwróciłam się. Draco.
Od razu wtuliłam się w jego ramiona. To jedyne miejsce, gdzie czuję się bezpieczna.
- Widzicie? Harry Potter nie żyję! Zabiłem go! To koniec!- krzyczał Voldemort. Zaczęłam płakać. To koniec. Harry nie żyje. Mój brat został zabity... - Jest ktoś jeszcze, kto chciałby się do nas przyłączyć?- zapytał z uśmiechem.
- Emmm...Draco...chodź tu- mówił ojciec Dracona- Lucius.
Spojrzałam w jego stalowe tęczówki. W moich oczach było widać wręcz błaganie o to aby został. Blondyn za to nic nie odpowiedział, tylko się uśmiechnął, po czym spojrzał w stronę swoich rodziców.
- nie- odparł.
- c-co?- zdziwił się jego ojciec.
- nigdzie nie idę- powtórzył
To wszystko stało się tak szybko... Harry zeskoczył z ramion leśniczego, Lucius rzucił zaklęcie w stronę Dracona, on mnie od siebie odepchnął i odbił zaklęcie, Bellatrix teleportowała się obok mnie i gdy podniosła mnie za ramiona, przycisnęła różdżkę do mojej szyi.
- Odsuńcie się! Albo ją zabiję!- krzyknęła, a wszyscy cofnęli się o kilka metrów.
- Zostaw ją!- usłyszałam krzyk Dracona, a potem była tylko ciemność....

**Jakiś czas później**
Otworzyłam oczy. Lecz przez światło, znów je zamknęłam.
- budzi się.- usłyszałam głos. Ginny. Ponowiłam própbę otwarcia powiek, a po jakimś czasie
w końcu się udało.
- Gdzie ja jestem?- zapytałam cicho, a wszyscy w pomieszczeniu na mnie spojrzeli. Był tu, Harry, rodzeństwo Weasley z rodzicami i Hermiona. Nie widziałam tylko tej osoby, której teraz bardzo potrzebowałam.
- jak się czujesz?- zapytała mnie mama Rona.
- jest okey...gdzie Draco?- zapytałam, a Molly spojrzała na Harry'ego, co ja również uczyniłam.
- em...Draco oberwał cruciatus, próbując cię bronić.- szepnął.- dostał od swojego ojca- dodał.
- co z nim? Jak się czuje?-pytałam szybko.
- jest okey- zaśmiał się ktoś za mną. Odwróciłam głowę w jego stronę, a na twarzy blondyna był widoczny cwaniacki uśmieszek, na co ja również się uśmiechnęłam.
- co się stało przez ten czas, gdy byłam nieprzytomna?- zapytałam.
- Jak Lestrange zaczęła grozić to Ginny zaczęła coś tam paplać, a Draco strzelił jakieś zaklęcie, a ta padła.- powiedział Ron, po czym dostał w tył głowy od rudej.
- Harry przez ten czas pokonał i jest happy end- dodał Percy.
- Ashley...powiedz nam o co w tym wszystkim chodzi..? Co was łączy, bo zawsze się zachowywaliście jakbyście się nienawidzili...-mówił mój brat.
- No em....my...ten...no...ten...tego....- jąkałam się.
- mów prawdę- powiedział stanowczo Percy. Pierwszy raz jest poważny...
-okey...- szepnęłam.
- ale od samego początku- dodała Hermiona.
- to tak....pierwszy dzień, jak wtedy do was podbiegłam i zobaczyłam Dracona, to...no ten...jakby to ująć....no spodobał mi się.- zarumieniłam się.
- co?!- pisnął Harry.
- wiedziałam, że go nie lubisz i nie chciałam cię denerwować. Zaczęliśmy się spotykać potajemnie....potem się zaprzyjaźniliśmy, na balu zaczęłam czuć do niego coś więcej....i  z tego co wiem, to on też- tu spojrzałam na Malfoy'a- jesteśmy razem od piątej klasy- dodałam a koniec.
- co? Jak? Kiedy?- plątał się mój brat.- przecież wy się nienawidziliście...- mówił.
- to się nazywa miłość. Choćby zakazana, to zawsze prawdziwa. - powiedziała Ginny.
Prawda? Prawda. Nie ważne jak się poznaliśmy. Nie ważne co nas łączy. Nie ważne czy ta miłość jest zakazana, potajemna... Miłość to miłość. Gdy kochasz kogoś, ta osoba nadaje barwy twojemu życiu. Gdy widzisz jak się uśmiecha, na twojej twarzy również pojawia się uśmiech, ponieważ wiesz, ze on jest szczęśliwy. Miłość, jest jak kwiat, który trzeba pielęgnować, bo gdy o tym zapomnimy, może uschnąć. Trzeba to szanować, bo nie każdy ma takie szczęście by doświadczyć takiego wspaniałego uczucia. Prawdziwej Miłości.
Chciałabym, aby każdy doznał czegoś tak pięknego. Chce by każdy mógł poczuć takie szczęście. Życzę wam, abyście poczuli się tak samo jak ja. Aby każdy był szczęśliwy i by każdy potrafił zrozumieć moją historię. Która, mam nadzieją, wam się spodobała...



Emmm....THE END!
Skończyłam!
Cała historia, nie opowiada o HP,
jak widzicie, są lata szkolne,
nie dzieje się w nich  to co w prawdziwej historii.
Mam nadzieję, że rozumiecie...
i że wam się podoba.
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
Mam nadzieję na kom ;)
                                                                                                                                                                          

piątek, 16 października 2015

One Shot cz1

Emmm....mój pierwszy one shot...
Zainspirowała mnie moja przyjaciółka,
oraz właścicielka tego bloga:
>>>>Link<<<<
Naprawdę polecam tego bloga <3
A teraz zapraszam na tego krótkiego one shota ;)


,,Czy wróg mojego brata, może okazać się prawdziwą miłością?"
Dwójka dzieci. Rodzeństwo. Wychowywali się w normalnej rodzinie. Dursley'owie nie byli dla nich mili i nie traktowali ich z szacunkiem, lecz pewnego dnia WSZYSTKO się zmieniło, ale może zacznijmy od początku....

W urodziny jedynego syna Petunii i Vernona, całą piątką wybrali się do zoo. Dursley'owie nie chcieli, aby Ashley i Harry, razem z nimi uczestniczyli w wycieczce, ale nie mieli wyboru. 
Gdy byli na miejscu, Dudley od razu pobiegł do klatki z wężem. Zaczął stukać w szybę, ale zwierze nie reagowało, więc chłopiec wkurzony wrócił do rodziców.
Jak do klatki podszedł Harry razem z Ash, wąż podniósł głowę i na nich spojrzał, a dzieciom się wydawało, że do nich mrugnął.
- rozmawiasz z ludźmi?-zapytała dziewczynka, co wąż zaprzeczył kiwnięciem głowy.
- Mamo, Tato!- usłyszeli pisk Dudleya- ten głupi wąż się obudził!- dokończył, po czym zaczął uderzać w szybę. Rodzeństwo Potter, strasznie się wściekło, oboje się na siebie spojrzeli z myślą zemsty na kuzynie. Ale w pewnej chwili, szyba po prostu zniknęła, a Dudley wpadł do środka. Ashley i Harry zaczęli się śmiać, aż nagle usłyszeli głos węża.
- Sssss dziękuję ssss- zasyczał.
W budynku wybuchła panika, a rodzeństwo śmiało się dalej, lecz widząc morderczy wzrok wuja Vernona, zaprzestali.
Gdy byli już w domu, zostali zamknięci w komórce, pod schodami. Gdy minął tydzień, w końcu ich wypuścili.
Nastał ranek. Przy śniadaniu, zrobionym oczywiście przez Ash i Harry'ego, zadzwonił dzwonek do drzwi. Po małej kłótni, rodzeństwo Potter ruszyli do drzwi. Listonosz dał im kilka listów, jakieś zaproszenia, ulotki i...lis zaadresowany do nich.
- szybciej!- pośpieszał ich wuj.
Oboje wrócili do kuchni i wręczyli cioci listy, a sami poszli na przedpokój, aby zobaczyć co to za list. Spojrzeli na pieczęć. Był to herb, ze zwierzętami, lwem, łabędziem, borsukiem i wężem dookoła litery H.
- tato!- Dudley spostrzegł się, że jego kuzynostwo, coś mają-Oni mają list!- dodał.
Vernon zobaczywszy od kogo jest list, zaczął się śmiać i wyrzucił go do kominka.
Następnego dnia, wuj przybił deskę do drzwi, do komórki, z myślą, aby już żaden list nie dotarł.
Niestety, albo może stety, po śniadaniu przyszło jeszcze pięć listów, następnie dziesięć, tak było do końca tygodnia.
Pewnego dnia, na twarzy pana Dursley'a gościł promienny uśmiech.
- co dzisiaj jest?- zapytał przy śniadaniu.
- niedziela- odparła Ash.
- tak i co w związku z tym?- spytał.
- nie przynoszą poczty- odparł Harry.
- Brawo! Przynajmniej jeden dzień spokoju!- uśmiechnął się mężczyzna. 
W pewnym momencie usłyszeli hałas, dochodzący z kominka, a chwilę potem zaczęło z niego wylatywać tysiące listów. Rodzeństwo Potter było szczęśliwe, obje próbowali złapać list. W końcu Harry'emu się udało. Vernon wyrwał dzieciom list i krzyknął do żony:
-Petuniu! Wyjeżdżamy! Pakuj się!- krzyczał.

**Jakiś czas później**
Dursley'owie wraz z rodzeństwem Potter wyprowadzili się na wyspę. Gdy pewnego wieczoru rozpętała się wielka burza, do ich mieszkania ktoś zapukał.

**kilka dni potem**
Minęło kilka dni, ale streszczę wam ten czas. Do domu Dursley'ów zawitał Hagrid.
Opowiedział Ash i Harry'emu ich historię. A jaką historię? Już mówię. Lily i James Potter, rodzice dzieci, byli czarodziejami. Gdy dzieci miały rok, Voldemort, inaczej Czarny Pan, czy Tom Riddle, zabił ich rodziców. A czemu? Voldemort dowiedział się o przepowiedni, któa opowiadała o tym, że chłopiec, urodzony 31 lipca, stanie się tym, który go pokona. Padło na Harry'ego. Czarny Pan chciał go zabić, lecz zobaczywszy dwójkę dzieci, nie wiedział, które to dziecko. Więc musiał zabić oboje. Ich rodzice chcieli ochronić swoje dzieci, więc Lily własnym ciałem, zasłoniła je przed śmiercią.
Wróciliśmy do przeszłości, ale teraz wróćmy do czasu teraźniejszego .
Dzieci weszły o przedziału, w pociągu jadącym do Hogwartu, szkoły magi i czarodziejstwa.
- cześć- przywitali się z jakimś rudowłosym chłopakiem i ciemną blondynką.
- hej, jestem Hermiona, a to Ronald- przedstawiła ich dziewczyna.
- mówcie mi Ron- uśmiechnął się chłopak.
- ja jestem Ashley, a to Harry- powiedziała się Ash.
- Potter? To wy?- zapytał Ron
- tak..- powiedział Harry po czym zaczęli długą rozmowę o wszystkim i o niczym



środa, 14 października 2015

Rozdział 4

**Oczami Ashley**
Obudziły mnie promienie słoneczne wdzierające się do pokoju, przez nie zasłonięte rolety. Otworzyłam swoje zaspane oczy, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Od wczoraj ja i Draco jesteśmy razem. Wiem, że to trochę za szybko, ale co miałam zrobić? Kocham go i teraz jestem togo pewna w stu procentach...
- Ash!- pisnęła Van.
- czo?- zapytałam przecierając oczy ręką, gdy usiadłam.
- Torii cię woła.- powiedziała, a ja myślałam, że moje oczy zaraz wyjdą z orbit.- czeka w przedpokoju- odparła i weszła do łazienki. Ubrana w pizamę wyszłam na przedpokój, gdzie zobaczyłam rudowłosą.
-emm...cześć Ashley- powiedziała.
- cześć- odparłam.
- przepraszam..-szepnęła.
- za co? Za to, że nazwałaś mnie szlamą, czy za to, że mnie okłamałaś?- zapytałam.
- za wszystko...nie powinnam się tak zachowywać, zwłaszcza, że jesteś moją przyjaciółką. Uszanowałaś to, że idę z Draco na bal, chociaż to było kłamstwo. Byłaś za to zła na niego, a nie na mnie. Nie miałaś do mnie pretensji, jak się o tym dowiedziałaś. Mieć taką przyjaciółkę, to prawdziwe szczęście, a ja to wszystko zniszczyłam...przepraszam... zrozumie, jeśli nie będziesz chciała się ze mną przyjaźnić, proszę tylko, abyś mi przynajmniej wybaczyła- mówiła, a ja się do niej przytuliłam.
- pewnie, że ci wybaczam. Jesteś moją przyjaciółką- szepnęłam.
- czyli jest okey?- zapytała dla pewności.
- jest okey- uśmiechnęłam się.

**Jakiś czas później oczami Ashley**
Właśnie idę razem z Eveline, Vanessą i Alex na wielką salę. Stanęłam z dziewczynami przy ścianie i zaczęłyśmy rozmawiać. W pewnym momencie poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu. Draco. Odwróciłam głowę w jego stronę i pocałowałam w policzek.
- cześć blondi- uśmiechnęłam się.
- hej...Ashis?- również się do mnie uśmiechnął. Ashis. Mówił tak do mnie w wieku 11-12 lat. Pamiętam, jak ktoś przez przypadek tak do mnie powiedział...to się wtedy dzieło. Taki zaszczyt miał tylko Draco. Jezu...jak to brzmi...no okey...
- Ashis?- zapytałam z większym uśmiechem- pamiętasz?- dodałam.
- nie mógłbym tego zapomnieć..- zaśmiał się i spojrzał mi w oczy. A ja w jego. Zatonęłam. Patrzeliśmy sobie w paczadełka, nie wdziąc, niczego, anie nikogo innego, poza sobą. Dalej ciężko jest i uwierzyć, że jestem z Draco...Bo czy...
- halo- przerwał nam Dylan, a my jakby wybudzeni z głębokiego transu, spojrzeliśmy na chłopaka.
- stoicie tak i gapicie się już dobre pięć minut-zaśmiała się Alex.
- emm...- może już chodźmy?- zapytałam zmieniając temat.
- spoko- odparła Alex, więc razem z dziewczynami ruszyłam do stołu, a Draco, razem z  chłopakami na miejsce, Slytherinu. Zapomniałam dodać, że dostaliśmy mundurki. Dziewczyny z Gryffindoru mają taki, chłopcy mieli sweter, koszule, czerwony krawat, czarne spodnie i oczywiście mieliśmy nasze szaty. Mundurki w Slytherinie dla dziewczyn wyglądały tak , a dla chłopaków tak. Dziewczyny z Slytherinu także miały szaty.
Gdy usiadłam do stołu zaczęłam rozmawiać z koleżankami. Mogę już nawet powiedzieć, że przyjaciółkami. Dziewczyny bardzo mi pomogły przez ten czas i dobrze wiem, że mogę im zaufać. Są dla mnie naprawdę ważne, chociaż nie znamy się długo. Cieszę się, że zaczęłam chodzić do Hogwartu i, że przypisali mnie do Gryffindoru. Inaczej nie poznałabym tych trzech wspaniałych dziewczyn.


*03 listopada Oczami Ashley**
Mięły prawie dwa miesiące. Dużo się zmieniło przez ten czas. Draco się zmienił. Tak, Draco. Od jakiegoś tygodnia ma dla mnie coraz mniej czasu i często gdzieś znika. Nie rozumiem tego. Mam dość. Martwię się o niego. Nie wiem co mam zrobić...
- Ash! Dylan do ciebie- powiedziała Eve, a ja szybko wyskoczyłam z łóżka i podbiegłam do chłopaka.
- cześć Dylan, jest z tobą Draco?- gdy wymieniłam imię chłopak posmutniał.
- emm...nie, ale musi ci coś powiedzieć- szepnął.
- przysłał się?- zapytałam się.
- nie. Po prostu nie chce, aby cię dalej tak okłamywał. Alex mówiła jak to znosisz, dlatego po ciebie przyszedłem. Draco jest u siebie i nie wie, że przyjdziesz- powiedział.
- dzięki- powiedziałam i pobiegłam z nim do domu Slytherinu.
- Kto jest dyrektorem Hogwartu?- zapytała kołatka.
- Alus Dumbledore- odparłam szybko, przez co drzwi się  otworzyły. Szybko dotarłam do pokoju mojego chłopaka. Usłyszałam jak gra na gitarze więc cicho weszłam do pokoju i słuchałam melodii, którą grał. Po skończonej grze Malfoy odwrócił się w moją stronę.
- C-co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony.
- Draco..powiedz mi prawdę...czemu mnie unikasz? Czemu mi nie ufasz? Myślałam, że jednak coś dla ciebie znaczę- powiedziałam.
-Ash nie mów tak...- powiedział przytulając mnie.
- a jak mam mówić? Od tygodnia nie masz dla mnie czasu, myślisz, że ni widzę tego, że non stop mnie okłamujesz? Draco, myślisz, że jak się czuję?- zapytałam.
- Ash nie zrozum mnie źle... z nami koniec- powiedział. Z nami koniec- to słowo cały czas brzęczało mi w głowie.
- co?- nie wierzyłam.
- nie pasujemy do siebie...słyszałaś, że od nienawiści do miłości niedaleka droga?- zapytał, a widząc moją minę kontynuował - no właśnie...-dodał.
- czyli co? Koniec? Koniec z naszym związkiem? Przyjaźnią? Z nami?- płakałam.
- tak. Koniec. Koniec ze wszystkim- szepnął, a mnie zatkało. Obraz rozmazywał mi się przez łzy i nie wszystko dobrze widziałam. Podeszłam do blondyna i spojrzałam mu w oczy na tyle ile mogłam. Po czym uderzyłam go z liścia. Draco złapał się za policzek i spojrzał na mnie.
- po siedmiu latach przyjaźni, ty mówisz tak po prostu koniec? Zrozumiałabym, jakbyś powiedział, że nie kochasz mnie, ale ty...ty....jak mogłeś?- rozpłakałam się już na dobre po czym wybiegłam z pokoju chłopaka.
- Ashley!- usłyszałam krzyk Dylana, ale nie zwracałam na niego uwagi. Biegłam przed siebie. W pewnym momencie wybiegłam z Hogwartu. Po jakimś czasie byłam na schodach, gdzie PRAWIE się pocałowaliśmy z D..D..Draco... Usiadłam na nich i ukrywając twarz w dłoniach, płakałam.
- wszystko okey?- usłyszałam głos obok mnie.
- nic nie jest okey.- powiedziałam przez płacz, a chwilę potem poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Po jakimś czasie, jak się uspokoiłam, odwróciłam głowę w stronę tego kogoś. Przede mną siedział brunet. Miał okulary i zielone oczy.
- Harry jestem- przedstawił się.
- Ashley- powiedziałam.
- mogę widzieć co się stało?- zapytał.
- em... w wieku pięciu lat poznałam chłopaka, z którym się zaprzyjaźniłam. W wieku dwunastu lat, wyprowadził się i urwał nam się kontakt. Gdy przyjechałam do Hogwartu spotkałam go. Nasze relacje się nie zmieniły i dalej się przyjaźniliśmy. Tylko, że ja zaczęłam do niego czuć coś więcej. Na balu wszystko się wyjaśniło i potem byliśmy razem. Od tygodnia on mnie unikał, nie miał dla mnie czasu i cały czas mnie okłamywał. Dziś z nim szczerze porozmawiałam, przytulił  mnie i próbował uspokoić. A potem zerwał. Zerwał ze mną. Nie zakończył tylko naszego związku, ale też przyjaźń. Zranił mnie. I to cholernie. Czemu nie chce się już ze mną przyjaźnić? Czemu ja go do cholery kocham?- znów się rozpłakałam. Harry mnie przytulił i próbował uspokoić, co po krótkim czasie mu się udało.
- ja ci się zwierzyłam. Teraz twoja kolej- udało mi się uśmiechnąć.
- No to tak...mam na imię Harry, mam 15 lat i jestem w Gryffindorze. Moi rodzice nie żyją. Zabił ich Voldemort. Wychowywałem się w mugolskiej rodzinie. Nie traktowali mnie tam za dobrze, ale się przyzwyczaiłem. Mam dwójkę przyjaciół. Rona i Hermione- odparł. A ja już wiedziałam kim jest.
- ty jesteś Harry Potter?- zapytałam.
- tak- uśmiechnął się- może chcesz poznać moich przyjaciół. NA pewno poprawi ci się humor- uśmiechnął.
- co mi szkodzi- odwzajemniłam gest po czym wstałam i razem z brunetem wróciliśmy do Hogwartu.
- Harry!- usłyszałam pisk, a chwile potem podbiegła do nas ciemna blondynka i jakiś rudy chłopak.
- hej Hermiona- uśmiechnął się.
- co ty z nią robisz?- zapytała ta cała Hermiona.
- ale o co chodzi?- nie rozumiał brunet.
- o co? To jest ta cała Ashley, nie wiesz? Przecież to dziewczyna Draco.. - powiedziała, a na wspomnienie Malfoy'a z moich oczu popłynęły łzy. Nie umiałam się powstrzymać i znów zaczęłam płakać.
- co się stało?- zapytał ten rudy.
- ten "Draco" Zerwał z nią dzisiaj i zakończył ich siedmioletnią przyjaźń- wyręczył mnie.
- ja nie wiedziałam...przepraszam- zaczęła się plątać.
- spokojnie...rozumiem...nic się nie stało- odparłam, a dziewczyna mnie przytuliła.


**następny dzień**oczami narratora*** Lekcja z Hagridem**
- witam was...to jest hartodziob, dziś będziecie się uczyć go w ogóle dosiąść- przywitał się Hagrid z uczniami. Między innymi  z Ash, Hermioną, Ronem, Harry'm i Draco.
-kto pierwszy?- zapytał, ale nikt się nie zgłosił.- to może ty?- zapytał Malfoy'a.
- nie, naprawdę nie trzeba.- odparł.
- a co? cykasz się?- zapytała Hermiona.
- Hermiona!- próbowała uspokoić dziewczynę Ash.
- nie Ash, niech pokaże na co go stać- zaśmiała się blondynka.
-a może ty pójdziesz? Co ty na to szlamo?- odezwał się David. Bliski kolega Draco. Ashley na to nie zareagowała, Hagrid w tym czasie uczył Katie jak trzeba dosiąść Hipogryfa przez co nie zwracał uwagi na resztę uczniów. Leśniczy nie zareagował. Ale Draco tak. Blondyn odwrócił się do szatyna i wymierzył mu prawego sierpowego w twarz.
- stary co ci odbiło?- zapytał zdziwiony David.
- co mi odbiło? Następnym razem zastanów się dwa razy zanim coś powiesz..i do kogo do powiesz- powiedział.
- emm...dziękuję- szepnęła Colins w stronę swojego byłego chłopaka.
- nie ma za co- uśmiechnął się do niej.


**po zajęciach, oczami Hermiony**nowość**
Właśnie idę do pokoju Rona, przechodząc obok jakiejś sali usłyszałam rozmowę.
- czemu?
- co czemu? nie rozumiesz?
- jak mam to zrozumieć? Nie jestem z nią więc o co c chodzi?
- masz ją skrzywdzić.
- co? Nie zrobię tego! Widziałeś jak ona cierpiała...
- ma cię znienawidzić...
- po co?
- bo wtedy czarny pan nie będzie miał czym cię przekupić
- c-co? o co do cholery z tym wszystkim chodzi?
- o co? O to, że jesteś śmierciożercą. Ty nam pomożesz. A jeśli ona cię nie znienawidzi. Ucierpi na tym. Nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Bardziej niż ty. Rozumiesz?
- rozumiem




Parapapaparapapam...
i jest rozdział 4!!!
Nudy....
nie wiedziałam co napisać xDD
em...podoba się?
Nie zdziwie się, jeśli nie, 
ale fajnie by było jakbyście skomentowali :**
hmm..to...em....bajo :*
Pozdrawiam <3
Do następnego :D

poniedziałek, 12 października 2015

Rozdział 3

**Oczami narratora**
Ashley i Draco wrócili do Hogwartu akurat na lekcje. Pożegnali się, po czym umówili się po lekcjach i każdy poszedł do swojej sali. Brunetka udała się do odpowiedniej sali, gdzie zajęła wolne miejsce.
Po chwili usłyszała jak ktoś siada obok niej, ale nie przejęła się tym zbytnio, ponieważ myślami była w swoim świecie. Myślała o pocałunku. Niedoszłym pocałunku swoim i Draco. Czy gdyby nie Hagrid, pocałowaliby się? Czy w ostatniej chwili sprzeciwiliby się temu? Sama nie wiedziała, czy tego pragnęła, czy tylko wpłynęła na nich ich bliskość...? Sama nie wiedziała, czy się w nim zakochała, czy to tylko zauroczenie? Nie była pewna swoich uczuć. Ale była pewna jednego... Nie chciała zniszczyć relacji pomiędzy nimi. Co by było, gdyba na przykład, byli razem, a pewnego dnia by się pokłócili, do tego stopnia, że by aż zerwali. Ich związek by się zakończył, a przyjaźń? Na pewno by się zmieniło...Nawet jeśliby rozstali się w zgodzie, to na pewno byłoby inaczej...Bała się po prostu, że wyznając mu swoje uczucia, zniszczyłaby wszystko. Póki co, nie była pewna, co tak dokładnie czuje do blondyna, więc postanowiła, poczekać. Po prostu. Poczekać.
- Panno Colins!- usłyszała krzyk nauczyciela. Severus'a Snape'a.
- t-tak?- zapytała wybudzając się z rozmyśleń.
- zadałem ci pytanie- powiedział surowo.
- przepraszam, ale...em...zamyśliłam się- odparła.
- nie słuchasz mnie, więc po lekcjach zostaniesz w kozie- oznajmił.
- proszę pana, ale ja nie mogę...- zaczęła.
- dobrze...ale to jest ostatnie ostrzeżenie- odparł.

**Oczami Ashley**
Nie chcąc ponieść kary, zaczęłam słuchać o czym mamrocze Snape.
Gdy mogliśmy opuścić salę, szybko podbiegłam pod klasę, w której blondyn miał mieć lekcje.
- Tori!- krzyknęłam ujrzawszy rudowłosą.
- hej Ash- uśmiechnęła się na mój widok.
- widziałaś gdzieś Draco?- zapytałam szybko.
-nie...ale miałam z nim teraz lekcje i powinien mieć teraz lunch.- powiedziała.
- dzięki- uśmiechnęłam się i sprintem pobiegłam na wielką salę. Wbiegłam tam potykając się o własne nogi i szukałam go. Szukałam wśród tłumów uczniów, tej jednej charakterystycznej czupryny.- widziałaś Draco?- zapytałam się Eve, która stała z jakimś chłopakiem.
- nie, nie widziałam- odparła.
- Draco? Malfoy?- zapytał brunet stojący obok Eveline.
- no...widziałeś go?- zapytałam prędko.
- tak. Powiedział że idzie szukać jakiejś dziewczyny bo coś tam musi jej powiedzieć...- powiedział.
- Ash? Ashley Colins?- zapytała Over.
- No przecież! Mówił, że idzie szukać Ash!- oznajmił.
- a wiesz gdzie on teraz może być?- zapytałam niecierpliwa.
- nie- oparł, a ja wkurzona wybiegłam z sali i popędziłam...sama nie wiem gdzie... W pewnym momencie spostrzegłam się, że znów jestem przy sali, gdzie Draco miał mieć następną lekcję. Zaczęłam znów błądzić po szkolnych korytarzach, mając nadzieję, że ujrzę tu gdzieś blondyna.
- widziałaś gdzieś Draco?- zapytałam jakiejś gryffonki, na co ta zaprzeczyła kiwnięciem głowy.
Po chwili ujrzałam kolegę Malfoy'a- Dylana.
- Dylan!- krzyknęłam, a chłopak odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął.
- hejka Ash- przywitał się ze mną.
- hej, widziałeś Draco?- zapytałam.
- przed chwilą się mnie pytał, czy cię widziałem- zaśmiał się- musieliście się minąć, bo właśnie pobiegł w tamtą stronę, a jak ty biegłaś do mnie, to zbiegał po schodach.- powiedział, a ja nie czekając dłużej, pobiegłam na schody i szybko zbiegłam na dół. Zobaczyłam Draco. Stał do mnie tyłem. Chciałam go zawołać, ale przede mną, jakby wyrosła z ziemi, pojawiła się Victoria.
- Tori, sory, ale muszę iść.- chciałam ją wyminąć, udało mi się to. Ale usłyszałam słowa, przez które odechciało mi się rozmawiać z Malfoy'em.
- Draco się ze mną umówił- powiedziała szczęśliwa.
- co?- zapytałam, odwracając się w jej stronę.

**Oczami narratora**
- no po prostu...zawołałam go i powiedziałam mu, że go szukasz, a on na to, że potem z tobą porozmawia, bo musi mi coś powiedzieć. Za niedługo w szkole odbędzie się bal dla wszystkich uczniów, a Draco mnie na niego zaprosił!- ucieszyła się, a Ash spojrzała znów w stronę blondyna. Ten akurat na nią patrzył. Chłopak uśmiechnął się do brunetki i chciał do niej podejść, ale widząc jej smutne spojrzenie, zatrzymał się. A w tym czasie Colins odwróciła się od niego i odbiegła.
- Ash!- krzyknął za nią, ale dziewczyna nie zwracała na to uwagi. Biegiem udała się do swojego pokoju po czym położyła się na łóżku, a z jej oczu mimowolnie, zaczęły płynąć łzy.
- czemu ja do cholery płaczę?- spytała sama siebie i zakryła twarz dłońmi. Po jakimś czasie, z wyczerpania, zasnęła.

**po jakimś czasie, oczami Ashley**
- Halo, Ash- usłyszałam czyjś głos i poczułam, że ktoś szarpie mnie za ramię.
- hmmm...?- zamruczałam.
- Ashley, lekcje się już skończyły. Co się stało?- zapytała Alex pomagając mi usiąść. Po chwili razem z dziewczynami uważnie słuchały tego, co im mówiłam.
- co za dupek- warknęła Van.
- wiesz co? Bal jest z trzy dni. Nie pokazuj mu, że cię tym zranił, ale uświadom mu, że to nie było w porządku wobec ciebie i to w ogóle po waszym "prawie" pocałunku.- powiedziała Eve.
- ale co mam zrobić w związku z tym?- nie rozumiałam.
- czekaj- powiedziała Alexa i wyjęła telefon po czym do kogoś zadzwoniła- no cześć...tak, to ja..hah...mam sprawę... chodzi o chłopaka...rozumiesz?... to się cieszę....wpadnij do mnie zaraz- skończyła rozmowę i spojrzała na mnie z uśmiechem. - kojarzysz Cedika Diggory'ego?- zapytała mnie.
- tego Cedrika? No pewnie- uśmiechnęłam się.
- dziś poznałam go na zajęciach, mieliśmy ze starszą klasą. Fajny z niego chłopak, zakolegowaliśmy się, dlatego wpadłam na pomysł, aby poszedł z tobą na bal- uśmiechnęła się.
- co?- zapytałam bo nie wierzyłam.
- no...nie dość, że pójdziesz z największym ciachem w Hogwarcie, na bal, to do tego wszystkiego, mogę się założyć, że Malfoy będzie o ciebie zazdrosny- uśmiechnęła się Nessa.

**dzień balu, oczami Ashley*
Przez te trzy dni, były odwołane zajęcia. Uczniowie mogli przygotować salę balową, jak również siebie, na tą uroczystość. Przez cały ten czas unikałam Draco jak ognia, czuję się troche winna idąc na bal z Cedrikiem. Ale to on pierwszy umówił się z Tori!
Dobra, koniec użalania się nad sobą Ash, bo zaraz się rozpłaczesz i cały makijaż pójdzie w pizdu. Mam jeszcze pół godziny, więc pora ubrać sukienkę. Ruszyłam do łazienki biorąc przednio sukienkę oraz buty. Miałam także śliczną i szybką do zrobienia fryzurę.
- wyglądasz ślicznie- odparła Alex, gdy wyszłam z łazienki. Blondynka miała na sobie śliczną różową sukienkę i fioletowe szpilki, do tego podkręciła końcówki swoich włosów, co rzadko robi.
- mówi to dziewczyna, która wygląda zajebiście- uśmiechnęłam się, a obok nas pojawiła się Eve z Van.
- nie no! ja nie wytrzymam!- pisnęłam ściągając szpilki, po czym podeszłam do szfay i wyjęłam moje białe conversy.
- Ash...- zaczęła Eve.
- żadne Ash, idę tam, żeby się zabawić, a chce przeżyć ten bal, a nie w samym środku się zabić- zaśmiałam się z dziewczynami, po czym wypchałam je z pokoju i razem poszłyśmy w stronę wielkiej sali.
- Ashley, ładnie wyglądasz- powiedział Cedrik przy wejściu.
- dziękuję- uśmiechnęłam się. Złapałam o pod rękę i razem weszliśmy do sali. Spojrzenia wszystkich zwróciły się w naszą stronę.- Cedrik, pamiętasz, że to tylko na pokaz?- upewniłąm się. Diggory jest bardzo fajnym chłopakiem, nie zasługuje na niego, powinien znaleźć sobie dziewczynę, która jest go warta.
- pamiętam. Wiedz, że widzę Draco i zaraz tu pewnie przyjdzie, bo jest na maksa zazdrosny- zaśmiał się.
- dziękuję, że mi pomagasz- uśmiechnęłam się, o odwzajemnił.
- idę po coś do picia, dam wam trochę czasu- puścił mi oko, po czym odszedł.
- hej Ash...wyglądasz ślicznie- powiedział Draco, gdy do mnie podszedł.
- hej i...dziękuję- uśmiechnęłam się, ale zaraz na mojej twarzy pojawił się smutek, przypomniawszy sobie, że on nie jest tu ze mną, tylko z Victorią
-co się dzieje?- zapytał.
- em... nic, po prostu mam zły dzień- odparłam, w tej chwili z głośników zabrzmiała wolna muzyka, Malfoy spojrzał na mnie porozumiewawczo i się uśmiechnął.
- mogę prosić?- zapytał wystawiając rękę. A co mi szkodzi?
- oczywiście- uśmiechnęłam się chwytając jego dłoń. Blondyn zaprowadził mnie na środek, po czym mocno do siebie przyciągnął, na co się uśmiechnęłam. Już śmielsza oparłam głowę o jego ramię, a on swoją o moją.
- wiedziałem, że przyjdziesz w tenisówkach- zaśmiał się.
- jestem aż tak przewidywalna?- zapytałam.
- dla mnie tak- odpowiedział. Chłopak obrócił mną, tak że wykonałam potrójny piruet. Zaśmiałam się na to cicho i znów wpadłam mu w ramiona.
- czemu się do mnie nie odzywałaś przez te trzy dni?- zapytał.
- nie miałam zbytnio czasu...przepraszam- powiedziałam, a w moich oczach pojawiły się łzy. Może i Draco wybrał Tori, ale to nie znaczy, że mam psuć naszą przyjaźń. Obiecałam sobie, że tego nie zrobię, a mimo to postąpiłam inaczej.
Poczułam jak blondyn łapie mój podbródek i podnosi do góry, sprawiając abym spojrzała mu w oczy.
- hej, Ash..nie gniewam się. Rozumiem cię. Nie zawsze musisz mieć dla mnie czas, zrozumie, jeśli w twoim życiu pojawi się ktoś ważniejszy, przecież to normalne.- odparł całując mnie w policzek.
- tylko, że nie będzie ważniejszej osoby od ciebie- uśmiechnęłam się.
- a Cedrik?- zapytał zdziwiony.
- a Cedrik to tylko przyjaciel, poznałam go ostatnio przez Alexe...nic nas nie łączy oprócz przyjaźni- zaśmiałam się, a w oczach blondyna dostrzegłam iskierkę radości, chyba że mi się zdawało. Spojrzeliśmy sobie w oczy i zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Nasze usta dzieliły milimetry, czułam jego miętowy oddech na moich wargach. Nasze usta delikatnie się stykały, a moje ciało przeszedł prąd, a wtedy usłyszeliśmy pisk, przez co odskoczyliśmy od siebie jak
oparzeni.
- Ashley co ty robisz?- zapytała mnie Victoria.
- o co ci chodzi?- nie rozumiałam.
- jak to o co? Przychodzisz na bal z Cedrikiem, a potem podrywasz chłopaka, który jest ze mną- powiedziała, a oczy wszystkich zwróciły się ku nam.
- na balu- powiedział Draco.
- Co? Jak to na balu? Wczoraj mi mówiłeś jak bardzo ci na mnie zależy, jakoś pocałunki ci się podobały, a dziś już jesteś z tą szlamą?- pisnęła, a w moich oczach pojawiły się łzy. Spojrzałam smutna na Draco, a po moim policzku spływały łzy. Jedna po drugiej.
- Ash...nie wierz jej...proszę cię...poszedłem z nią na ten bal, bo dowiedziałem się, że ty idziesz z kimś innym- mówił blondyn.
- i dlatego, że poszłam na bal z Cedrikiem, to ty lizałeś się z Tori? Myślałam, że jednak ci na mnie zależy...Jaka byłam głupia! Myślałam, że może czujesz do mnie coś więcej...nawet jak Victoria powiedziała mi, że idziecie razem na bal... myślałam, że to koniec, ale dziś myślałam, że może coś się zmieni... Jestem idiotką....Jestem idiotką, bo myślałam, że książę Slytherinu poczuje coś to zwykłej szlamy...jednak naprawdę jestem nic nie wartą szlamą, dziękuję ci, że mi to uświadomiłeś....- płakałam, po czym szybko wybiegłam z wielkiej sali.
- Ash!- krzyczał za mną blondyn.
- Zostaw ją już w spokoju!- krzyknął Cedrik, ale Draco mu się wyrwał i za mną pobiegł. Szybko wbiegłam po schodach, by jak najszybciej pojawić się w mojej sypialni, gdy byłam na górze, przy balkonie, poczułam żelazny uścisk na dłoni.
- zostaw mnie!-krzyknęłam.
- nie zostawię cię, póki mnie nie wysłuchasz!- również krzyknął,a  ja przestałam się szarpać.
- Dylan mi powiedział, że mnie szukałaś...Szukałem cię wtedy, bo chciałem zaprosić cię na bal...
- ale Victoria..-przerwałam mu, a on mi.
- pozwól mi dokończyć. Nie widziałem cię potem. Dopiero wczoraj zaprosiłem Tori na bal, bo chciałem być pewny, że ty idziesz z Cedrikiem. Chciałem cię zaprosić, ale było za późno. Victoria zmyśliła tą całą historię, spytaj się kogoś z Slytherinu, a dowiesz się prawdy, zapytałem ją przy kilku osobach, a plotka się rozniosła. Wtedy, na schodach, przerwał nam Hagrid, dziś Tori, ale teraz nikt nam nie przeszkodzi, jeśli tego chcesz- mówił, zrozumiałam. Uwierzyłam. Draco patrzył mi w oczy z niecierpliwością. Bał się. Było to po nim widać. Bał się mojej odpowiedzi. Nic nie mówiąc, pociągnęłam za krawat blondyna i z pożądaniem wpiłam się w jego usta. Pocałunek był namiętny. Nasz pierwszy. Czułam wtedy jakby coś rozsadzało mnie  od wewnątrz. Chłopak swoje ręce umieścił na mojej tali i przyciągnął mnie bliżej siebie, natomiast ja swoje dłonie umieściłam na głowie blondyna, bawiąc się jego włosami...
Pocałunek był magiczny, no właśnie BYŁ. A czemu był? No właśnie, bo się skończył.
- zakaz okazywania uczuć na korytarzu szkolnym!- krzyczałam McGonagall, natomiast uczennice i uczniowie wpatrywali się w nas ze zdziwieniem.
- smok i szlama- zakpiła Fears.- niezłe połączenie- dodała.
-możesz skończyć?-warknął Draco.
- ale czemu? przecież to śmieszne. Nawet jeśli się wam uda, to twoi rodzice Draco, nie będą zadowoleni.- zaśmiała się.
No właśnie. Nie przewidzieliśmy jednego.
Co będzie gdy wrócimy z Hogwartu?
Co będzie potem?
Tego dowiemy się dopiero w swoim czasie.
Niestety.