sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 7

*Oczami Ashley*
Następnego dnia obudziły mnie Van, Eve i Alex. Wiem, że ostatnio spędzałam z nimi coraz mniej czasu, ale postanowiłam to nadrobić. Spojrzałam na zegarek- 7:34. Dziś niedziela.
- Ash szykuj się- odparła Alex wychodząc z łazienki. Była ubrana w to.
- po co? Przecież dziś nigdzie nie wychodzimy- powiedziałam kuląc nogi pod brodą.
- ale cały dzień jesteśmy zajęte- odparła Eveline. Nie mówiąc już nic, ruszyłam do łazienki, biorąc przednio ubrania (bez torebki- od aut.). Po wykonaniu porannych czynności i ubraniu się, w końcu opuściłam "pokój czystości".
Gdy ścieliłam łóżko usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- proszę- powiedziała Over stojąc najbliżej. Po chwili do pokoju weszła Ginny.
- cześć dziewczyny- przywitała się- Ashley, Snape chce z Tobą rozmawiać.
- wiesz może o co chodzi?- zapytałam rudowłosej.
- nie mam pojęcia- odparła.
-to ja idę- powiedziałam i opuściłam dormitorium kierując się w stronę gabinetu Snape'a. Zapukałam do drzwi, a kiedy usłyszałam "proszę" weszłam do środka. Oprócz Snape'a był tu także Draco, na którego widok się uśmiechnęłam. Jednak mój gest nie został odwzajemniony.
- o co chodzi?- zapytałam zmartwiona patrząc na profesora Severusa.


*Narrator*
Wyszli z gabinetu. Oboje nie byli zadowoleni z tego co usłyszeli, ale widzieli, ze nie mają innego wyjścia. Nie wiedzieli co będzie dalej, ale jednego byli pewni. Muszą to skończyć. Brunetka rozejrzała się ukradkiem po korytarzu. Zauważyła kilka Ślizgonów, między innymi Blaise'a i Parkinson, na końcu korytarza stała Hermiona, Alex, Ron i Harry, było też kilku Krukonów i Puchonów. Jej wzrok znów padł na blondyna stojącego przed nią. Kiwnął ledwo zauważalnie głową i spojrzał jej w oczy.
- Nienawidzę cię!- krzyknęła dziewczyna zwracając tym samym uwagę prawie wszystkich osób na korytarzu.
- Co ja ci znowu zrobiłem?!- on również podniósł głos.
- Co zrobiłeś?! Ty jeszcze masz czelność mnie pytać?! Jesteś zwykłym bezuczuciowym dupkiem!- krzyczała dalej, a wokół nich zaczęli zbierać się uczniowie robiąc za "widownie".
- Jak mnie nazwałaś?! Nie masz prawa tak do mnie mówić!
- Za kogo ty się uważasz, co?! Wiesz co?! Nienawidzę cię! Nie odzywaj się do mnie! Wynoś się z mojego życia!- krzyknęła na odchodne Ashley po czym odbiegła z miejsca "afery".
Wpadła do swojego dormitorium ze łzami w oczach i rzuciła się na łóżko.
Od tej chwili już nic nie będzie takie same. Wszystko się zmieni. Wszystko.
To koniec. Nie mogą być razem. Po prostu nie mogą. Za dużo zasad by złamali.
Za dużo zła by wyrządzili. Ich miłość jest zakazana. Niespełniona. Niemożliwa.
Nikt by tego nie zaakceptował. Nikt nie mógłby im pomóc.
Za dużo musieliby poświęcić, aby być razem.
Nie wiadomo czy by przeżyli. Życie to jedna wielka niewiadoma, raz masz szczęście, a za drugim razem dostajesz kopa. Po prostu nikt nie wie, co może zdarzyć się jutro, a co dopiero za kilka lat.
W każdej chwili możesz pożegnać się życiem. Po prostu zniknąć. Umrzeć.
Niektórych, twoja śmierć będzie cieszyć. Inni będą na to patrzeć z obojętnością.
Ale znajdą się też tacy, którzy nie będą w stanie się z tym pogodzić, będą cierpieć do końca.
Są ludzie, którzy pragną śmierci jak niczego innego. Tym samym pokazują swoją słabość. Bezsilność.
Oni nie są w stanie poradzić sobie z przeszkodami jakie stawia im na drodze los.
Tacy ludzie potrzebują wsparcia bliskich. Przyjaciół.
Trzeba im pokazać, że nie są z tym wszystkim sami.
Trzeba im pokazać, że jednak coś znaczą...
Że mają dla kogo żyć....
Że, gdy się uśmiercą, ludzie, którym na nich zależało, będą cierpieć.
W takiej sytuacji nie myśl tylko o sobie. O bólu, który czujesz.
Ponieważ ból po straci bliskiej ci osoby jest najgorszy. Taka osoba uświadamia sobie, że była w stanie ci pomóc, a jednak tego nie zrobiła. Obwinia się. Obwinia się o twoją śmierć.
Warto korzystać z tego, co mamy.
Warto cieszyć się z trwającej chwili.
Nie kończ jej, póki nie musisz....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz